Racibórz szykuje się do wielkiej debaty na temat rewitalizacji miejsc, które dawniej tętniły życiem, tak jak ulica Długa na zdjęciach Bolesława Stachowa. Tydzień temu opublikowaliśmy fotografie artysty z Raciborza, przedstawiające deptak tuż po modernizacji, jeszcze przed oficjalnym otwarciem ulicy Długiej na początku lat 80-tych.
Dziś razem z Bolesławem Stachowem zaglądamy do sklepów, które tu się mieściły.
Desa na końcu Długiej świadczyła o renomie Pamiętacie popularną niegdyś Desę, na końcu deptaka? Znajdowała się tam, gdzie dziś znajduje się charakterystyczny na bordowo pomalowany sklep Schlecker. Dziś trudno znaleźć w mieście punkt, w którym można by było kupić obrazy lokalnych artystów.
- Taki sklep jak Desa, który istniał jeszcze przed modernizacją ulicy Długiej, czyli zanim powstały tu te wszystkie tarasy i schodki, świadczył o randze Raciborza i tej ulicy. Niestety Desy już nie ma na Długiej. Obrazy sprzedawane są dziś w piwnicy jednego z budynków na ulicy Opawskiej, w "Czarnym Kocie" - mówi Bolesław Stachow.
Nowe sklepy na deptaku dostały specjalny towar
Nie ma też wielu innych sklepów ze zdjęć artysty, które zastąpiły m.in. banki. A wówczas to właśnie na Długą chodziło się po futra albo kosmetyki. - Część sfotografowanych przeze mnie sklepów powstała już po modernizacji ulicy (red. nowe sklepy powstały po prawej stronie - idąc od rynku). Był tam specjalny towar - nowe sklepy dostały specjalne zaopatrzenie, by było modnie i bogato na nowym deptaku. To była forma propagandy. Państwo Ludowe zadbało o to, by wszystko wyglądało świetnie - śmieje się Bolesław Stachow.
Nawet w PRL nie wszystko było na Długiej
On sam często zaglądał kiedyś na Długą. To tu mieścił się kiedyś Foto-Optyk, w którym często się zaopatrywał w materiały fotograficzne.
- W tamtych czasach Długa, po modernizacji była uprzywilejowana, ale nie zawsze jednak można było dostać na przykład kolorowy papier. Więc za Gierka jeździło się po takie artykuły do Czech - wspomina Bolesław Stachow.
- Pamiętam, że jeździło się nawet wówczas, gdy most z Chałupek do czeskiego Bohumina był zamknięty. A raz w czeskim sklepie usłyszałem, że papieru dla Polaków nie ma, choć leżał na półkach. Wyszedłem przed sklep i zobaczyłem starsze małżeństwo. Powiedziałem, że nie chcą mi sprzedać papieru. Kobieta zatrzymywała męża, ale on tak się zawziął, cały się trząsł, ale kupił mi ten papier. Taka to była polsko-czeska przyjaźń - wspomina Bolesław Stachow.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Galeria Bolesława Stachowa z czasów PRL-u w Raciborzu
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?