Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanisław Szymków: Wielki kolejowy wagon nie pomieściłby jego butów

Alek
Stanisław Szymków Szewc z Raciborza
Stanisław Szymków Szewc z Raciborza Aleksander Król
W największym wagonie kolejowym nie zmieściłyby się buty, zrobione przez Stanisława Szymkówa, 92-letniego szewca-ortopedycznego, który do dziś naprawia buty raciborzan przy ul. Chopina. - Dziś już tylko naprawiam, kiedyś robiłem buty dla pacjentów z całej Polski - opowiedział nam Stanisław Szymków

Ile butów przez całe życie pan zrobił, panie Stanisławie?
Największy wagon byłby za mały. A nie były to zwykłe buty. Bo ja nie jestem zwykłym szewcem. Jestem szewcem ortopedą. Ja robiłem buty dla inwalidów, obuwie ortopedyczne, pasy przepuklinowe - takie rzeczy.

Szewc ortopedyczny - to wąska specjalizacja…

Nie wystarczy naprawić komuś buta i tyle. Ja robiłem obuwie ortopedyczne dla pacjentów z Katowic, Opola, Warszawy, czy Poznania. To były specjalne buty np. dla osób z krótszymi nogami o 10 centymetrów. Ja nie byłem sam, pracowałem w dużej spółdzielni rzemieślniczej w Raciborzu, która miała podpisane umowy na całym Śląsku. Przyjeżdżały do nas komisje lekarskie z Opola i Katowic i decydowano, co się komu należy. Oni tu z pacjentami przyjeżdżali na ulicę Solną. Nie każdy dostał buty. Takie czasy były. Lekarze decydowali. Ja brałem miary od pacjentów, a potem robiłem buty. W spółdzielni robiliśmy tego mnóstwo, tysiące. A musiało to być tak robione, żeby towaru nie niszczyć. Skóra była na przydziały.

Ale naprawia pan też zwykłe buty raciborzan w swoim warsztacie na ul. Chopina…
Dopiero teraz naprawiam zwykłe buty - bo na maszynie już nie umiem robić tak, jak dawniej, oczy mi wysiadły.
Ale podejrzewam, że w czasach PRL, jak trudno było o buty, to znajomi pukali do pana drzwi, prosząc o wykonanie choć pary…
Rzeczywiście, czasem robiłem znajomym takie normalne buty na przykład na prezent. W takich butach chodziło się i z 10 lat. Nie tak, jak teraz, w markecie kupi się buty i za 4 dni przychodzi do szewca, bo już zniszczone.

A sobie też pan robi buty?
No przecież nie będę kupował.

Znam szewców, którzy może nie bez butów chodzą, ale jednak kupują je w markecie...

Bo teraz to są tacy szewcy od fleczków. Jak fleczek się zerwie, przybije nowy i gotowe. I to jest szewc. A szewc musi zrobić buta od początku do końca. Teraz już tego w szkołach nie uczą. Szkoły polikwidowali.

Ale pan wielu nauczył fachu, nie tylko jak fleczek zmienić, ale i całego buta zrobić. Ilu miał pan uczniów?
Wielu ich było, kilkunastu. Ale żaden z nich nie pracuje w zawodzie, bo im się to nie opłaci. Pamiętam, jak przyszedł do mnie jeden z uczniów, który wybrał kopalnię. Pytam się go dlaczego - a on mi mówi: "majster, zarobiłbym tu grosze, a ile zarabiam tam". Dziś nie opłaci się być szewcem.
Syn też ma papiery mistrzowskie, ale już nie robi. Robił, warsztat był na niego przepisany, ale zrezygnował.

Pan wytrwał jako jeden z niewielu szewców w Raciborzu...
Mam już 87 lat pracy z nauką.
A jestem z Podola, nie z Raciborza. Przyjechałem tu dopiero po wojnie. Wyjechałem z Niemiec, z Paderborn, bo tęskniłem za Polską. Grałem tam w wojskowej orkiestrze, w oficerskiej orkiestrze symfonicznej.
W 1947 roku zatęskniłem za ojczyzną i wróciłem. Zamieszkałem w domu ojca na wsi, w powiecie głubczyckim. Potem zacząłem robić buty w Raciborzu.
Ze Stanisławem Szymków rozmawiał Aleksander Król

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto