Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ludzie pomagają rodzinie z Dolędzina odbudować dom

Aleksander Król
Mąż pani Marii, która ucierpiała podczas wybuchu, nie może pogodzić się z tragedią
Mąż pani Marii, która ucierpiała podczas wybuchu, nie może pogodzić się z tragedią Aleksander Król
Parafianie z Modzurowa zbierają pieniądze na remont mieszkania w Dolędzinie, w którym doszło do wybuchu gazu. Pomoc poszkodowanej rodzinie niosą też urzędnicy z Rudnika

Mieszkańcy pomagają rodzinie, która ucierpiała w wyniku wybuchu butli z gazem w domu w Dolędzinie, maleńkiej osadzie w gminie Rudnik. W minioną niedzielę przed kościołem w Modzurowie ministranci zebrali ponad 1370 złotych. Kolejna zbiórka pieniędzy, potrzebnych na remont zrujnowanego mieszkania odbędzie się także w tą niedzielę.

- Parafianie nie byli przygotowani, a mimo to wrzucili do koszyczka sporo pieniędzy. Każdy wyciągnął portfel i podzielił się tym, co ma. To wspaniały gest miłości - mówi ks. Joachim Kroll, proboszcz parafii w Modzurowie. - Zebrane pieniądze zostaną przekazane rodzinie, by mogła wszystko uporządkować, wyremontować mieszkanie. Tak, by poszkodowani, którzy obecnie przebywają w szpitalach mieli do czego wrócić. Potem znów będziemy zbierać na rehabilitację - mówi ksiądz proboszcz. Dodaje, że podziwia członków rodziny, którzy natychmiast po tragedii ruszyli na pomoc poszkodowanym. - Synowie pani Marii, która bardzo ucierpiała podczas wybuchu wrócili z zagranicy, by pomóc przy remoncie. Nie czekali, aż otrzymają wsparcie z zewnątrz - mówi ks. Joachim Kroll.

Pomoc zaoferowali również urzędnicy. - Zabezpieczyliśmy lokal zastępczy dla rodziny z Dolędzina, ale mieszkańcy postanowili zostać na miejscu. Mieszkają obecnie w mieszkaniu pani Ewy, córki pani Marii, u której doszło do wybuchu. Ośrodek Pomocy Społecznej wypłacił także zasiłek na remont mieszkania. Gdy będzie już coś wiadomo na temat kosztów rehabilitacji, na pewno również pomożemy - mówi Karina Lassak, sekretarz urzędu gminy w Rudniku.

Tymczasem lekarze w dalszym ciągu walczą o życie poparzonych. W najgorszym stanie jest pani Maria, która razem z córką Ewą przebywa w siemianowickiej oparzeniówce, a także jej wnuczka, 6-letnia Paulinka, która znajduje się w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Tu przebywa także jej dwuletni braciszek. Przy dzieciach cały czas czuwa ich ojciec. - Dziewczynka prawdopodobnie nie byłaby w tak ciężkim stanie, gdyby nie wróciła do palącego się mieszkania po swoją babcię. Wyniósł ją wujek, 24-letni Dawid, ale ona pobiegła z powrotem, mówiąc, że została tam jej ukochana babcia. Nie każdy tak by zareagował. To odruch prawdziwej miłości - mówi ks. Joachim Kroll. Proboszcz chwali również poświęcenie ratowników i lekarzy, którzy przeprowadzili wzorową akcję.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto