Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lombardy w Raciborzu przed świętami przeżywają oblężenie

Aleksander Król
Przed świętami w raciborskich lombardach ruch, jak w czasach ,,złotego wieku lichwy", gdy ludzie przychodzili tu po odtwarzacze z Reichu. Niejeden zastawił tu symbol swojej miłości

Do ciemnego, nieco zagraconego pomieszczenia, wchodzi mężczyzna z długimi włosami. Nic nie mówi, ale gospodarz poznaje go od razu, mówi mu po imieniu, pyta o zdrowie matki i zaprasza do siebie bliżej, wtrącając niemieckie słówka. Mężczyzna ma w ręku stówkę, może dwie, które po chwili kładzie na wysłużonym biurku. Coś podpisuje i wyciąga rękę po… obrączkę matki. Szczęśliwie udało mu się ją odebrać.
Przed świętami w raciborskich lombardach mieszkańcy zastawiają swoje najcenniejsze pamiątki.

Bóg się rodzi, więc w lombardach ruch
- To prawda, przed świętami jest większy ruch. Ludzie szukają czegoś na prezenty po okazyjnych cenach. Inni przynoszą swoje skarby rodzinne, by na święta mieć trochę więcej grosza. Niektóre rodziny przychodzą do nas od pokoleń. Zastawiała babcia, zastawia matka, a teraz córka. I wnuczka też przyjdzie - prognozuje Bolesław Łubocki z lombardu przy starej ulicy Rzeźniczej, niedaleko raciborskiego rynku.

Rzeczy z Reichu ludzie brali jak świeże bułki
Boom na sprzęt z lombardów minął - najlepiej tego rodzaju punkty miały się w czasach PRL - wówczas, gdy w sklepach półki były puste, a w lombardach można było znaleźć magnetofony z Niemiec.

- Radia, telewizory, odtwarzacze - wszystko szło jak ciepłe bułeczki. U nas było okno na świat, na Zachód. Tutaj można było skosztować trochę Reichu. PRL to był dla lombardów złoty wiek. A teraz proszę spojrzeć - ktoś przynosi wieżę albo lodówkę i już jej nie odbiera. I nikt o takie rzeczy nie pyta, nikt ich nie chce - mówi Bolesław Łubocki, wskazując na pokryty kurzem sprzęt. - Te rupiecie zostaną tu już na zawsze. Cmentarzysko takie. Teraz ludzie szukają laptopów, telewizorów LCD, no i my im to teraz oferujemy po okazyjnych cenach.

Złoto się nie starzeje, wciąż jest pożądane
W cenie wciąż jest złoto. Ale wiadomo - ludzie częściej przynoszą niż kupują. - Młode pary, którym w życiu i małżeństwie nie wyszło, albo matki, które nie mają czego do garnka włożyć i potrzebują szybkiej pożyczki. My jesteśmy dla nich taką ostatnią deską ratunku.

W lombardzie można by prace z socjologii pisać
- U nas można by było prace magisterskie z socjologii pisać. W lombardzie widać życie. Tutaj widać, z jakimi ludzie problemami się borykają, jak na dłoni - mówi Łubocki, który najczęściej smutnych historii raciborzan słucha od 20 lat na ulicy Rzeźniczej.
Ludzie tracą symbole swojej miłości

Był świadkiem wielu rodzinnych tragedii.
- U nas to jest taka lichwa z sercem. Gdy ktoś po miesiącu wraca po bransoletkę matki, zegarek po ojcu albo inne pamiątki, a nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, by to odkupić, wówczas przedłużamy termin, ale zdarza się, że i to nie pomaga. Zdarzają się tragedie. Ludzie tracą swoje najcenniejsze rzeczy, często obrączki, zastawiony symbol miłości - mówi Bolesław Łubocki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto