Krasnale przynoszą raciborzanom szczęście

Kiedyś na Śląsku grasowały utopce, podstępne demony - wodniki, które w zależności od kaprysu mogły ludziom szkodzić, pomagać im, doradzać, a nawet się zaprzyjaźnić. Ale to nie utopce, a krasnale zaprosiliśmy do naszych ogrodów. Moda na kamienne figurki z czerwonymi czapeczkami pojawiła się w czasach PRL-u. Dziś skrzaciki o krasnych licach zastępują często świecące w nocy żaby i ptaszki, ale wciąż wiele raciborskich domów pilnują krasnale. Ponoć przynoszą szczęście. Przynajmniej rodzinie Mainuszów z ulicy Francuskiej.

- Dwa krasnale kupiłem żonie na prezent ślubny. W tym roku świętujemy 55-lecie małżeństwa. Krasnale przyniosły nam szczęście - mówi Henryk Mainusz. Pamięta, jak sprowadził je na swój ogród z Żerdzin. Figury były drogie, ale on dostał je taniej, za 50 złotych, bo pomagał u gospodarza, który je produkował. - Były szare, betonowe, dlatego jeszcze przed ślubem je pomalowałem - wspomina pan Henryk. Dokładnie na te same kolory maluje teraz figurki co kilka lat, by dobry czar trwał. - Pamiętam, jaka byłam zachwycona tym nietypowym prezentem - mówi pani Jadwiga, żona Henryka.

Krasnal pilnuje także ogrodu u Katarzyny Gajewskiej, która mieszka na tej samej ulicy, co Mainuszowie - Francuskiej. - Ma pięć lat. Kupiliśmy go w Raciborzu bez żadnej specjalnej okazji, ale mój przyszły teść dostał podobnego na prezent urodzinowy, bo ponoć rzeczywiście te skrzaty przynoszą szczęście - mówi Gajewska.

I rzeczywiście, przed domem, który wskazała nam pani Kasia, tuż obok drzwi, jak gospodarz stoi krasnal z koszem kwiatów. - Trzeba jeszcze ożenić go z panią krasnalową i pomnożyć szczęście - mówi pani Kamila Piotrowska.

Przed Twoim domem stoi krasnal? Wyślij zdjęcie na [email protected] . Pokażemy go na naszej stronie, a także opublikujemy zdjęcie w Dzienniku Zachodnim!