Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdobył medal, bo w Raciborzu szukali bramkarza

Aleksander Król
Hubert Kostka może nie zdobyłby złotego medalu na Olimpiadzie, gdyby w Raciborzu nie urządzili kiedyś "łapanki" bramkarzy. Z mistrzem olimpijskim z 1972 roku, który zaczynał w Markowicach rozmawia Aleksander Król

Jeden z najlepszych polskich bramkarzy, zdobywca złotego medalu na Olimpiadzie w 1972 roku, najpierw bronił bramki LKS-u Markowice i Unii Racibórz…

Owszem, chociaż było w tym sporo przypadku. Pochodzę z Markowic. Tu się urodziłem w 1940 roku. Tu zacząłem uprawiać sport. Zresztą po wojnie sport to była jedna forma rozrywki. Nie mieliśmy komputera, telewizji i innych możliwości. Dlatego wtedy uprawiało się wszystko. Ja grałem w koszykówkę, hokeja, siatkówkę i uprawiałem lekkoatletykę. Oczywiście piłka nożna była sportem numer jeden. Pamiętam, jak w 1957 roku rozleciał się klub, to było małe środowisko. A Unia Racibórz weszła akurat do drugiej ligi. W 1958 roku mieli problem z bramkarzem. Nie wiem już, czy zachorował, czy wyjechał, w każdym razie był wtedy wakat. A wówczas nie sprowadzało się jeszcze gotowych zawodników - zrobiono nabór, no i ja jakoś najlepiej wypadłem. Pojechałem w poniedziałek, a w niedzielę grałem już pierwszy mecz ligowy.

Naprawdę został Pan bramkarzem, a potem legendą przez przypadek. Przez "łapankę" w Unii Racibórz?

Absolutnie tak było. W Markowicach najczęściej grałem w polu i tylko czasem, jak nie było bramkarza stawałem na bramce. A ponieważ grałem w koszykówkę to jakiś chwyt miałem. Trzy lata grałem w Unii Racibórz. Potem w czasie studiów na Politechnice niemożliwe były te regularne przyjazdy do Raciborza. Nie było samochodów, autobusów, jedynie kolej i wąskotorówka, która jeździła przez Rudy. Na dłuższą metę tak się nie dało. Przeniosłem się do Górnika Zabrze i z tym klubem związałem się na wiele lat. Ale bardzo mile wspominam okres raciborski. Takich zawodników jak Michalski, Urbas , Lazar, Klimaszka, Kuś, można było szukać ze świeczką. To byli wielcy piłkarze. Michalski był w piętce najbardziej utalentowanych piłkarzy po wojnie w Polsce, jakich znam. Jakby on teraz się urodził to grałby w najlepszej drużynie na Zachodzie.

W Raciborzu było wielu dobrych piłkarzy. To była kuźnia talentów. Dlatego dziwię się, że teraz nie są w stanie stworzyć drużyny. Bo jestem przekonany, że te talenty dalej istnieją. Ale trzeba je wyszukać, oszlifować i wtedy na pewno mielibyśmy wyniki - bo tu piłka leży całkowicie.

Nie do końca. Są unitki. Mistrzynie Polski…

Nie chcę być źle zrozumiany, ale kobiety kojarzą mi się z czymś innym, a nie ganianiem za piłką. Jest tyle ładnych dyscyplin, które odpowiadają kobietom. One się teraz biorą do boksu, podnoszenia ciężarów, piłki, ale nie są to dyscypliny kobiece. Ale jak chcą grać, to niech grają. Natomiast mnie jest żal męskiej piłki. W 1954 i 56 roku Unia Racibórz była dwukrotnym mistrzem Polski juniorów. I to były dwie różne drużyny, na bazie których stworzono Unię Racibórz.
Gdzie ona jest teraz?

Czy ktoś z obecnej Unii Racibórz zgłaszał się do Pana z prośbą wsparcia? Po jakieś rady szkoleniowe? Przecież jest Pan na miejscu, mieszka w Markowicach…

Nie, nie było takich prób, a ja też nie szukałem tego kontaktu. Ale jakby co, jestem chętny do pomocy. Mogę coś doradzić, ale widocznie nie potrzebują…

Jak wspomina pan 1972 rok w Monachium? Chyba wówczas w Polsce nikt nie spodziewał się takiego sukcesu?

Bo gdyby nie było trenera Górskiego to prawdopodobnie by go nie było. Zresztą nie byłoby ani złotego medalu na Olimpiadzie, ani trzeciego miejsca na mistrzostwach świata. Górski to był człowiek na właściwym miejscu. Wtedy były w Polsce już dwie dobre drużyny klubowe. Górnik Zabrze i Legia Warszawa i on na bazie tych dwóch drużyn zbudował reprezentację. Ale myśmy na tę Olimpiadę wcale nie jechali jako faworyci. Na pewno nie po złoty medal. Dopiero podczas rozgrywek wszystko tak się ułożyło. Ja jeszcze do dzisiaj pamiętam mecz, który zaważył, na tym że byliśmy w finale. Graliśmy ze Związkiem Radzieckim. To był akurat wicemistrz Europy, a więc bardzo silna drużyna. A myśmy te spotkanie musieli wygrać, bo remis nam nic nie dawał, tylko grę o brązowy medal. I na dobrą sprawę przez 70 minut "Ruscy" byli zdecydowanie lepsi od nas. Ale gryźliśmy trawę. Nasza siła woli była tak potworna, że w końcówce zdołaliśmy ich złamać. W końcówce strzeliliśmy wyrównującą bramę. A potem Szołtysik 3 minuty do końca zdobył decydującą bramkę, która nam dała awans. Teraz ja to porównuję z ostatnimi mistrzostwami Europy, gdy graliśmy z Czechami, z którymi musieliśmy wygrać, żeby awansować. Ale myśmy nic nie zrobili w tym kierunku. Nam udało się wówczas złamać Rosjan.

ROZMAWIAŁ: Aleksander Król

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto