Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory parlamentarne 2019. Mateusz Morawiecki: Nasz cel jest jasny. Chcemy uczynić z Polski najlepsze miejsce do życia w Europie [WYWIAD]

Agaton Koziński
Agaton Koziński
Bartek Syta
W kolejnej kadencji chcemy postawić na rozwój gospodarczy, duże inwestycje, które zasadniczo zmodernizują nasz kraj. Chcemy wyrwać się z pułapki zależności od kapitału zagranicznego, pułapki demograficznej czy pułapki słabości instytucji - mówi premier Mateusz Morawiecki.

Nie macie z kim przegrać. Tak pokazują sondaże przedwyborcze.
Oj, pozwolę nie zgodzić się z panem. O wyniku niedzielnych wyborów może zdecydować nawet kilkaset głosów, czyli większa wieś albo małe miasteczko. Mamy przed sobą wybór: Prawo i Sprawiedliwość, które ma pozytywny program budowy państwa dobrobytu, albo obóz opozycji, zjednoczony negatywnymi emocjami pod hasłem: „antypis”. W tym sensie uważam, że dziś polityka - rozumiana jako walka na programy i pomysły - jest w dużym stopniu jednostronna. Trzeba do końca zachować pokorę i starać się z całych sił o każdy głos poparcia. Nie media, nie sondaże, a miliony Polaków wybiorą 13 października dalszą drogę rozwoju Polski. Albo drogę małych, bojaźliwych kroków, albo drogę dużych i odważnych planów.

Quiz preferencji wyborczych

Zapowiedź budowy państwa dobrobytu. Kto wymyślił ten termin?
Mniej więcej dwa miesiące temu, gdy pracowaliśmy nad programem, dyskutowaliśmy właśnie o wspólnym mianowniku wielu naszych propozycji i padła taka definicja, która dobrze oddaje nasze aspiracje. Zamknęliśmy się wówczas w dziesięć osób na dwa-trzy dni i planowaliśmy, co konkretnie chcielibyśmy zrealizować w kolejnej kadencji. Cel jest jasny: chcemy uczynić z Polski najlepsze miejsce do życia w Europie. To cel ambitny, łatwo nie będzie, dużo jest jeszcze do zrobienia, ale polskie rodziny zasługują na to, żeby żyć na poziomie rodziny hiszpańskiej, francuskiej czy niemieckiej. Jednak bez szokujących rewolucji obyczajowych i nielegalnych imigrantów.

Otwarcie o budowie państwa dobrobytu mówi Lewica, także w programie Platformy można znaleźć takie elementy - choć PO tego zwrotu nie używa. Ten, kto nie buduje państwa dobrobytu, w polityce nie istnieje?
Obiecywać można bardzo dużo, papier jest cierpliwy, wszystko przyjmie. Ale w takiej sytuacji absolutnie kluczową kwestią jest odpowiedź na pytanie: za kim stoi wiarygodność zbudowana realizacją wielkich, wielomiliardowych programów gospodarczych, społecznych, rozwojowych? Uzdrowiliśmy finanse publiczne, a jednocześnie zainwestowaliśmy 70-80 mld złotych w programy, które milionom polskich domów przywróciły godność codziennego życia. W Polsce rządziła już i lewica postkomunistyczna, i neoliberałowie. Politycy tych obozów tak dużo lubią mówić o Europie. To ja się zapytam: europejski jest brak wrażliwości społecznej czy europejskie jest wspieranie rodzin? Europejskie jest tworzenie państwa jako zaplecza taniej siły roboczej czy europejskie jest tworzenie lepszych miejsc pracy i wyższej płacy? To jest ten wybór, przed którym stoimy - albo Polska plus, albo Polska minus.

Załóżmy, że pan po wyborach pozostaje premierem i dalej może realizować swoje koncepcje. Jak będzie wyglądać Polska w 2023 r.? Co pan w ciągu czterech kolejnych lat chciałby zrobić?
Zacznę od uwagi ogólnej. Przez ponad 20 lat duża część polskiego społeczeństwa widziała i odczuwała, że rozwój Polski odbywa się wbrew ludziom albo obok ludzi. Polacy słyszeli o konieczności zaciskania pasa albo że za płotem na ich miejsce pracy czeka 2-3 innych kandydatów. Do 2015 r. dwie trzecie Polaków zarabiały ok. 2 tys. złotych „na rękę” lub mniej. My, przez ostatnie cztery lata, pokazaliśmy, że można naprawiać Polskę nie kosztem ludzi, tylko z pożytkiem dla ludzi - pensje mogą rosnąć, bezrobocie może być na najniższym poziomie od 30 lat, a programy społeczne mogą budować codzienną godność polskich rodzin. Taką troskliwą politykę państwa chcielibyśmy kontynuować i wzmacniać. Ale jednocześnie, w następnej kadencji, chcemy mocno postawić na rozwój gospodarczy, duże inwestycje, które zasadniczo zmodernizują nasz kraj. Chciałbym, żebyśmy w 2023 r. Polska była coraz bliżej celu zakreślonego w „Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, czyli wyjścia z pięciu głównych pułapek: pułapki średniego dochodu, zależności od kapitału zagranicznego, przeciętnego produktu, pułapki demograficznej i pułapki słabości instytucji.

Postęp to nie są szokujące rewolucje obyczajowe. Postęp to nowoczesna gospodarka, umiejętne budowanie klasy średniej

W jaki sposób chce pan z nimi się uporać?
Przez pierwsze cztery lata usprawnialiśmy państwo na poziomie elementarnym, poprawialiśmy jego sprawczość, choćby w obszarze uszczelnienia systemu podatkowego. Dzięki temu mogliśmy robić wielkie programy społeczne. Państwo stało się poważne, a zarazem wrażliwe społecznie. Solidarne. Tworzymy silne bodźce do wzrostu płac - poprzez podwyższanie stawki godzinowej za pracę, propozycję wzrostu płacy minimalnej czy obniżając podatki dla wszystkich i składki na ZUS dla najmniejszych firm. Tworzymy silne bodźce do wzrostu płac, a jednocześnie do podniesienia nowoczesności, promowania cyfryzacji w przemyśle i w usługach. Teraz czas na jeszcze mocniejszy rozwój gospodarczy. Sporo programów rozwojowych już realizujemy, takie jak budowa ważnych połączeń np. Via Carpatia, ale też budowa i remonty dróg powiatowych, gminnych, przywracanie połączeń PKS-owych. Będzie więcej inwestycji publicznych, bo to jest jedna z naszych odpowiedzi na widoczne na Zachodzie spowolnienie. Dużym wyzwaniem dla Polski jest demografia, tak bardzo zaniedbana po 1989 roku. Naszą reakcją na nią jest dwa razy więcej żłobków czy sztandarowy program „500 plus”, czyli nasza obietnica, z której wywiązaliśmy się z nawiązką.

Akurat „500 plus” nie przyniosło efektu demograficznego. Ten program nie sprawił, że zaczęło przybywać mieszkańców Polski.
To nieprawda. Dzięki temu programowi rodzi się minimum 45 tys. dzieci więcej, co roku. Widać to, gdy się porówna liczbę obecnych urodzeń z tą, którą przewidywał GUS w swoim opracowaniu „Prognoza ludności na lata 2014-2050”. Mówimy o wzrostach rzędu 10-12 proc. rocznie. I pan mówi, że program nie przynosi efektu?

W Polsce cały czas więcej osób umiera, niż się rodzi. Udało się to odwrócić w 2017 r., w pierwszym pełnym roku po wejściu w życie „500 plus” - ale w 2018 r. liczba zgonów znów była wyraźnie wyższa niż liczba urodzeń. Widać więc, że program nie przynosi wystarczającego efektu.
Stanowczo się nie zgadzam. Musimy mieć świadomość od czego zaczynaliśmy. W skrócie - gdybyśmy „500 plus” mieli w Polsce od 30, a nie trzech lat, to dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Dzięki temu programowi rodzi się nie tylko 45 tys. dzieci więcej, niż prognozowano, ale jestem też przekonany, że pozytywnym skutkiem naszych programów prorodzinnych jest znacząca redukcja emigracji zarobkowej, a z drugiej strony - coraz częstsze powroty Polaków do ojczyzny.

Nie zmienia to faktu, że cały czas utrzymuje się bardzo groźna dla Polski tendencja.
Dlatego trzeba działać, a nie straszyć Polaków, że „500 plus” się zlikwiduje. Rozwijamy budowę żłobków, stąd nasz program „Maluch plus”, który sprawia, że kobiety mogą łatwiej łączyć pracę z wychowywaniem dzieci. Wprowadziliśmy wyprawkę szkolną, a także „zero” PIT dla młodych Polaków. Właśnie, żeby ten dołek demograficzny powoli zasypywać, bo nie łudźmy się - z dnia na dzień demografii nie da się poprawić. Ale trzeba robić wszystko, żeby Polakom w Polsce żyło się coraz lepiej. Żeby tu widzieli najlepsze miejsce do realizacji swoich marzeń i ambicji.

Zwraca pan uwagę na konieczność poprawy Polski instytucjonalnej. Wasz rząd zapowiadał program „Mieszkanie plus”, milion samochodów elektrycznych w 2025 r. - ale tych projektów nie udało się zrealizować, m.in. poprzez słabość instytucji w kraju. Zdiagnozował pan przyczynę tych problemów?
Najpierw chciałbym z pokorą odnieść się do przykładów, które pan przytoczył. Rozwój elektromobilności w Polsce ma się lepiej niż dobrze. Jesteśmy dziś jednym z największych producentów autobusów elektrycznych. Autosan, uratowany przez nas w 2016 r. od bankructwa, wyprodukował właśnie pierwszy własnej konstrukcji miejski autobus elektryczny i już zbiera zamówienia. Jeszcze w 2015 r. ekoautobusy stanowiły ok. 1 proc. nowego taboru w transporcie publicznym. Dziś co czwarty autobus zamawiany przez polskie samorządy ma napęd elektryczny, hybrydowy albo gazowy. Polska wyrasta też na europejskiego lidera w produkcji i eksporcie baterii litowo-jonowych, niezbędnych dla pojazdów elektrycznych. I to z punktu rozwoju gospodarki jest najważniejsze. Co do „Mieszkania plus” - wybudowaliśmy już mieszkania w Białej Podlaskiej, Kępnie, Jarocinie, Gdyni, Wałbrzychu i wielu innych miastach. Trwa projektowanie blisko 18 tysięcy, kolejne 18 tysięcy mieszkań czeka na decyzje inwestycyjne. To skomplikowany program, w którym zbiega się wiele zgód, pozwoleń, procesów inwestycyjnych. Mamy w sobie determinację, żeby w przyszłej kadencji powstawało jak najwięcej mieszkań, ale już dzisiaj z radością mogę pokazać, że również na skutek naszych działań, oddawanych jest 50 tys. więcej mieszkań rocznie niż pięć lat temu. To ogromna liczba i bardzo dobra wiadomość dla Polaków.

Gdy PiS go zapowiadał w 2015 r., wydawało się, że stanie się jednym z wehikułów ciągnących Was w obecnej kampanii wyborczej. Dziś ten scenariusz jest nierealny.
Proszę pamiętać, że przy tym programie niezbędna jest współpraca z samorządami. Nic nie uda się zrobić bez zgody władz lokalnych, a tu widać było opór ze strony wielu samorządów. Niestety, sympatie polityczne przesłaniają niektórym możliwość zrobienia czegoś pożytecznego dla mieszkańców. Choć jeśli mówimy o mieszkaniach, to raz jeszcze podkreślę coś innego. Dziś w Polsce jest ich o 50 tys. więcej niż parę lat temu. To stało się możliwe także dzięki ułatwieniom, które wprowadziliśmy w tej kadencji. Ale my nigdy nie powiemy rodakom: „zmień pracę i weź kredyt”. Chcemy doprowadzić do sytuacji, żeby Polacy byli zadowoleni z pracy i płacy i mogli mieszkać na swoim. Zwłaszcza ci, których na kredyt nie stać i pochłaniałby lwią część ich dochodów.

Kaczyński powiedział ostatnio, że rządzenie krajem to praca zarówno intelektualna, jak i fizyczna. W pełni się z tym zgadzam

Cały czas Polska instytucjonalna nie działa tak, jak byśmy tego oczekiwali - ostatnie problemy Mariana Banasia potwierdziły to po raz kolejny. Jak pan diagnozuje źródła tych problemów? Jak to poprawić?
Akurat przykład Mariana Banasia i wykonanej przez niego pracy w Krajowej Administracji Skarbowej to dowód na to, że nasze propozycje naprawy polskich instytucji świetnie się sprawdzają. Dziś KAS działa skutecznie w dużej mierze dzięki Marianowi Banasiowi - bo on umiał twardą ręką w trudnych okolicznościach przebudować instytucję, w której pracuje ok. 60 tys. funkcjonariuszy.

Teraz pan dał przykład, w jaki sposób zamierzacie postępować z kolejnymi instytucjami?
Nie da się Polski instytucjonalnej naprawić jedną ustawą, nie ma uniwersalnego klucza do wszystkich instytucji. Nad każdym przypadkiem trzeba się pochylić oddzielnie. Do każdej kolejnej instytucji trzeba znaleźć odpowiednie metody motywacyjne i zaaplikować odpowiednie know-how. Największy sukces naszego rządu, czyli uszczelnienie systemu podatkowego, wynika z zastosowania przez nas nowych, nieznanych wcześniej instrumentów operacyjnych, organizacyjnych i informatycznych. Dzięki temu mamy też o jedną trzecią mniej kontroli skarbowych w firmach, niż to było jeszcze pięć lat temu. Po prostu, służby wiedzą, gdzie iść i nie dręczą kontrolami na oślep polskich przedsiębiorców.

Jarosław Kaczyński niedawno podkreślał, że czuje się pan w Brukseli jak ryba w wodzie. Jakich zmian pan się spodziewa w relacjach z UE w kolejnej kadencji? Znów dominować będą turbulencje jak dotychczas?
Nie wykluczam, że teraz te relacje będą lepsze niż w mijającej kadencji - naszego rządu, ale też Komisji Europejskiej. Nowe otwarcie instytucjonalne, ale też personalne daje naturalny impuls do nowego otwarcia ideowego oraz politycznego. Liczę na zdrowy rozsądek i dobrą wolę nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej, z którą jestem w częstym kontakcie. O tym, że Polska coraz bardziej się liczy w Europie, świadczy objęcie przez Janusza Wojciechowskiego stanowiska komisarza UE ds. rolnictwa. To Polak będzie współodpowiedzialny za dysponowanie budżetem wartym ponad 300 mld euro i wspólnie będziemy zabiegać o wyrównanie dopłat dla polskich rolników do poziomu dopłat niemieckich czy francuskich. Naszym poprzednikom taki sukces nie mieścił się w głowach.

Jest szansa na szybkie zniesienie procedury artykułu 7 wobec Polski?
Mam nadzieję, że również w tym obszarze przeważy zdrowy rozsądek i szacunek do kompetencji krajowych zapisanych w Traktatach Rzymskich.

Co pan ma na myśli, mówiąc, że liczy na nowe otwarcie w relacjach z Unią pod względem ideowym?
Liczę na większą realną solidarność. My na pewno będziemy bardzo mocno zabiegać o to, żeby rolnicy z Europy Środkowej, przede wszystkim z Polski, otrzymywali dopłaty do hektara na podobnym poziomie jak rolnicy na Zachodzie - bo zależy nam na Europie wysokich standardów, a nie podwójnych standardów. Od strony gospodarczej liczę na współpracę w zakresie promocji i rozwoju innowacji, ale też na utrzymaniu poziomu wydatków na poprawę infrastruktury w Europie Środkowej - bo jesteśmy cały czas zapóźnieni w tym obszarze ze względu na lata komunizmu i musimy te zapóźnienia wciąż nadrabiać.

Czuć napięcie między naszym krajem i Europą Zachodnią pod względem ideowym - Polska jest państwem bardziej konserwatywnym niż kraje na zachód od Odry. Czy to nie sprawia, że między Polską i Zachodem zawsze będą turbulencje?
Postęp to nie są szokujące rewolucje obyczajowe. Postęp to nowoczesna gospodarka, umiejętne budowanie klasy średniej i sprawiedliwe dzielenie owoców rozwoju. Polacy są otwarci na codzienne innowacje, ale nie chcą, żeby ktoś na siłę zmieniał nam kulturę, tradycję i definicję rodziny. I my jako Prawo i Sprawiedliwość też tacy jesteśmy. Polska pokazuje dzisiaj, że potrafimy szeroko rozłożyć skrzydła pod względem gospodarczym - niezależnie od tempa wzrostu państw strefy euro. Jesteśmy dla nich poważnym partnerem w wielu kluczowych kwestiach, pracujemy wspólnie nad rozwiązaniami w wielu ważnych tematach, takich jak migracja czy klimat. Cieszę się, że minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer ostatnio zaczął mówić o kwestii migracyjnej językiem Prawa i Sprawiedliwości.

Seehofer w połowie września ostrzegł, że Europie grozi kryzys migracyjny większy niż ten z 2015 r.
I wezwał do zabezpieczenia granic zewnętrznych UE przed kolejną falą migracji. To jest dokładnie to samo, przed czym my przestrzegamy i co udało nam się wypracować na forum Rady Europejskiej. Lepiej pomagać ludziom na miejscu, niż mieć do czynienia w Europie z niekontrolowaną, nielegalną imigracją. Zachęcamy też naszych partnerów do pogłębiania jednolitego rynku europejskiego, zwiększania konkurencyjności i swobody świadczenia usług. To są tematy, które powinny być wspólne, ale cały czas nas dzielą. Mówiąc o nich, odgrywamy niezwykle konstruktywną rolę w budowie UE - takiej, jaką miała być na początku. Przecież Unia została skonstruowana jako Europa ojczyzn, Europa oparta na wspólnych wartościach, także chrześcijańskich.

Do tej pory Komisja Europejska uważała, że może na przykład podejmować decyzje dotyczące zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości - bo sędziowie polscy są jednocześnie sędziami UE, jak argumentował Frans Timmermans.
Są pewne obszary, które są wyłączną kompetencją krajową - wymiar sprawiedliwości niewątpliwie do nich należy. Mamy konstytucję dającą nam uprawnienia do reformy sądownictwa w Polsce. Z tych naszych wyłącznych kompetencji chcemy skorzystać, choć widać było pewne zacietrzewienie ideowe ze strony polityków europejskich, które pojawiło się, gdy wprowadzaliśmy te reformy. Tymczasem problemy są gdzie indziej: cały czas niedziałający właściwie rynek wewnętrzny, niska konkurencyjność, protekcjonizm chiński i amerykański, sprawiedliwa transformacja klimatyczna i energetyczna, raje podatkowe, mafie VAT-wskie. To są realne problemy europejskie, ich rozwiązanie może przynieść dziesiątki miliardów euro do budżetów krajów UE. To są kluczowe problemy, na których powinniśmy się skoncentrować w Unii. Proszę mi pokazać ważniejsze. Wierzę, że rozsądek weźmie górę i wspólnie zaczniemy się zajmować tymi wielkimi problemami, które przeforsowaliśmy w dokumencie, który już został - niesłusznie - zapomniany, czyli agendy strategicznej UE na lata 2019-2024. I teraz pojawia się pytanie. Czy damy się porwać niepotrzebnym, ideologicznym, pełnym zacietrzewienia sporom? Czy raczej skupimy się na sprawach, które są najważniejsze dla Europejczyków i spróbujemy odzyskać wiarygodność jako zjednoczona Unia? Wierzę, że odpowiemy pozytywnie na to drugie pytanie.

Niemcy wpadły w recesję techniczną, a pan chce mieć zrównoważony budżet w 2020 r. To możliwe, gdy problemy ma nasz główny partner gospodarczy?
Odpowiedzią na kłopoty w strefie euro i u naszego zachodniego sąsiada musi być elastyczna polityka gospodarcza. Taka polityka składa się m.in. z dobrej polityki fiskalnej, monetarnej i regulacyjnej. One tworzą pierwszą, drugą i trzecią linię obrony przed potencjalnym kryzysem. Rozsądna polityka gospodarcza polega na tym, że buduje się bufory pod kątem przyszłych ryzyk. Nie wiemy, co będzie za rok. Już rok temu opozycja mocno straszyła dekoniunkturą w Polsce. Widać, że ona się pojawiła w krajach strefy euro, ale nasz wzrost gospodarczy zdumiewa odpornością na te zakłócenia. My w ramach kilku instytucji dokładnie analizujemy, co się dzieje w światowej i europejskiej gospodarce. I nie czekamy z założonymi rękami, jak nasi poprzednicy. Czytamy świat i reagujemy. Wiele z naszych nowych propozycji programowych, jak obniżenie podatków, „500 plus” na pierwsze dziecko czy wzmocnienie inwestycji publicznych, ma również charakter buforowy przed spowolnieniem. Trzeba też mieć pewne zasoby i możliwość ich uruchomienia w sytuacji kłopotów.

Jak mocno Polsce ciąży recesja w Niemczech?
Na pewno nam odjęła ok. jeden punkt procentowy wzrostu gospodarczego. Ale to, że odjęła jeden, a nie trzy jest swoistym fenomenem. Po raz pierwszy od 30 lat mamy sytuację, że polski wzrost gospodarczy, PKB nie spada proporcjonalnie do tego, jak spowalnia niemiecki rozwój i niemiecki eksport. Z pokorą podchodzimy do rzeczywistości gospodarczej, ale widać, że potrafimy wypracować nasze wewnętrzne przewagi, które pozwalają nam utrzymać wzrost na bardzo wysokim poziomie w porównaniu do krajów ościennych. Również tych najsilniejszych.

Ta recesja niemiecka jest chwilowa, czy to początek głębszego załamania w pana ocenie?
Miałem niedawno rozmowę z kanclerz Merkel między innymi na ten temat. Moim zdaniem Niemcy wyjdą obronną ręką z tego kryzysu. To będzie raczej techniczna, krótkotrwała recesja. Proszę pamiętać, że Niemcy mają swoje bufory: niskie stopy procentowe, bardzo niski koszt kapitału i nadwyżki budżetowe. Dysponują możliwością uruchomienia kilkudziesięciu miliardów euro, które mogą niemal natychmiast wpompować w gospodarkę - co zamierzają zresztą zrobić. Ta masa pieniądza sprawi, że w 2020-2021 r. niemiecka gospodarka zacznie odbijać. W ślad za nią również u naszych przedsiębiorców i eksporterów pojawią się nowe zamówienia.

Nie uda się zrobić „Mieszkania plus” bez zgody władz lokalnych, a tu widać było opór ze strony wielu samorządów

Równo cztery lata temu, przed wyborami w 2015 r. prawie nikt w Polsce nie znał pana, nie łączono pana ze światem polityki. Dziś jest pan premierem. Jakie były te cztery lata dla pana?
Polityka to gra zespołowa. Nie jestem indywidualistą, współtworzę drużynę PiS. Jestem przeszczęśliwy, że udało się zrobić tyle, ile zrobiliśmy przez te cztery lata. Naprawdę w 2015 r. nie przypuszczałem, że będziemy mieć tak wielkie programy rozwojowe jak obecnie, że będziemy mogli zainwestować 70-80 mld zł rocznie w programy rodzinne i społeczne. A jednocześnie, że w kolejnych latach będziemy notować najwyższy wzrost gospodarczy wśród krajów należących do OECD i że powiedzie się nam naprawa finansów publicznych. Udowodniliśmy, że potrafimy nie tylko rządzić, ale i zarządzać, np. finansami publicznymi. Pokazaliśmy, że wiemy jak dla Polaków zarabiać pieniądze, a nie je setkami miliardów złotych trwonić i tracić, jak to miało miejsce w przypadku mafii VAT-owskich czy rajów podatkowych.

Pan w 2015 r., wchodząc do rządu, widział siebie w fotelu premiera?
Na pewno polityka to dziedzina dużo bardziej nieprzewidywalna niż bankowość, którą się wcześniej zajmowałem. Z pokorą przyjmuję każdy w niej dzień, bo wiem, że właściwie w każdej chwili może się wydarzyć coś nieplanowanego, coś, czego nie można przewidzieć. I trzeba z dobrodziejstwem inwentarza przyjmować kolejne wyzwania, które się pojawiają - bardzo często na wielu różnych polach. Jarosław Kaczyński powiedział ostatnio, że rządzenie krajem to praca zarówno intelektualna, jak i fizyczna. W pełni się z tym zgadzam. Na początku w 2015 r. zajmowałem się przede wszystkim polityką rozwojową.

W kolejnym roku został pan ministrem finansów.
10 miesięcy po tym, jak wszedłem do rządu - i musiałem się skupić na finansach państwa, uszczelnieniu systemu podatkowego. Trzeba było zdobyć środki na nasze programy społeczne i rozwojowe. W polityce rządowej najbardziej liczy się bieżąca praca - dzień po dniu, miesiąc po miesiącu. I każdego dnia trzeba się sprawdzać w boju, zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Ale ja lubię pracować. Bardzo lubię.

Najtrudniejszy moment w tej kadencji dla pana?
Rok 2018 i problemy z nowelizacją ustawy o IPN. Udało nam się w końcu z tej sprawy wyjść pozytywnie, choć wielu chciało, żebyśmy zostali poturbowani.

A moment najmilszy?
Nasze zwycięstwo w wyborach europejskich i bardzo solidny wynik w wyborach samorządowych. To sygnał, że Polacy nam zaufali i doceniają zmiany, które wprowadziliśmy. I triumf Polski w polityce historycznej. Po dekadach pedagogiki wstydu z polskości, którą serwowały nam elity w latach III RP, dziś nikt poważny już nie szarga imienia Polski, a polscy bohaterowie cieszą się na świecie należnym szacunkiem. Ten wymiar polskości jest równie ważny, co budowa państwa dobrobytu. To tworzy właściwy system wartości - tak ważny dla spójności społeczeństwa i siły państwa.

Na jaki wynik swojej partii liczy Pan w niedzielnych wyborach? Powtórka rezultatu z 2015 r. będzie porażką?
Polacy lubią jasne, czytelne sytuacje. I słusznie. Przez ostatnie cztery lata zjednoczony obóz PiS rządził samodzielnie. Nie mieliśmy zewnętrznego koalicjanta, nie musieliśmy więc spowalniać naprawy państwa, toczyć jałowych sporów, czy np. wprowadzać „500 plus” również na pierwsze dziecko, czy obniżać podatki dla firm i pracowników, czy nie. Dzięki temu, że rządziliśmy zgodnie i samodzielnie, mogliśmy wprowadzić wiele pozytywnych zmian i programów dla ludzi, jakich nie było w Polsce od 25 lat i zrobić więcej niż obiecywaliśmy w 2015 roku. Mówię tu choćby o „500 plus” na każde dziecko. Chcielibyśmy w takiej właśnie - sprawdzonej już formule - kontynuować pracę dla Polski w przyszłej kadencji. Dlatego zabiegamy o każdy głos wyborców. Uczciwie, ciężką pracą i wiarygodnością w realizacji zobowiązań.

Też pan uważa, że to frekwencja będzie kluczowa w tych wyborach?
Na pewno przekroczy 50 proc. Proszę zauważyć, że w okresie naszych rządów mieliśmy wybory: europejskie i samorządowe. W obu wypadkach, do wyborów poszło historycznie najwięcej obywateli Rzeczypospolitej. W tę niedzielę - jestem tego pewien - frekwencja również przebije tę z 2015 r. I to zdecydowanie.

Wtedy wynosiła ona niecałe 51 proc. Teraz według prognoz, może się zbliżyć nawet do 60 proc.
Dzięki naszej polityce solidaryzmu społecznego, przez cztery ostatnie lata, udało się wyrwać z cienia życia publicznego, miliony polskich rodzin. Pokazaliśmy, że łączenie społeczeństwa z gospodarką i sprawiedliwe dzielenie owoców rozwoju, może przywracać nadzieję na lepsze jutro. Państwo może być pomocne, a nie opresyjne. Przywróciliśmy realny sens polityce poprzez realizację programów społecznych i rodzinnych, które jeszcze pięć-sześć lat temu były nie do pomyślenia. Były wręcz wyśmiewane. Dziś Polska staje się coraz lepszym miejscem do spełniania swoich osobistych marzeń przez wielu rodaków, wiele rodzin. I ta rosnąca frekwencja w kolejnych wyborach to efekt normalizacji życia w Polsce. Jestem o tym przekonany.

Narzędzia, które pomogą Ci wybrać

Na kogo głosować?

Trwa głosowanie...

W kampanii wyborczej...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto