MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

To był rock’n’roll

Adrian Karpeta
Zbigniew Foryś z córką Aleksandrą, która śpiewa w jego zespole. AGNIESZKA MATERNA
Zbigniew Foryś z córką Aleksandrą, która śpiewa w jego zespole. AGNIESZKA MATERNA
Przez ponad trzy lata był basistą jednego z najpopularniejszych zespołów rockowych w Polsce, grupy Lombard. Uczestniczył w nagraniu kultowych utworów, takich jak „Przeżyj to sam” czy „Szklana ...

Przez ponad trzy lata był basistą jednego z najpopularniejszych zespołów rockowych w Polsce, grupy Lombard. Uczestniczył w nagraniu kultowych utworów, takich jak „Przeżyj to sam” czy „Szklana pogoda”. Teraz skrzyknął młodych muzyków i gra z nimi jazz.


Jazz przy kopalni

Zbigniew Foryś trafił do Lombardu na początku lat 80. Mimo młodego wieku, miał wtedy 20 lat, był już doświadczonym muzykiem. Współtworzył Jastrzębski Quintet Jazzowy, który działał przy kopalni „Borynia”, jeździł z formacją m.in. do Jarocina.
Na początku lat 80. jego kolega Jerzy Michalak, który wcześniej związał się z zespołem Klincz, wysłał mu list. Napisał, że Lombard szuka basisty. — Lombard po pierwszej płycie był już wielką gwiazdą. Uznałem, że jestem za malutki i postanowiłem, że nie pojadę na przesłuchania — opowiada Foryś.

Nad ranem, w dniu przesłuchań, usłyszał potężny łomot. To jego kolega walił do drzwi. — Powiedział mi, że muszę jechać, bo to wielka szansa. Wyruszyliśmy do Poznania — wspomina basista.
Pociąg jechał do Poznania ponad sześć godzin. Kiedy dotarli na miejsce, przesłuchania już się skończyły! Lombard przesłuchał sześćdziesięciu muzyków i wybrał basistę. — Ucieszyłem się, a mój przyjaciel nie dał za wygraną. Pobiegł do menedżera i prosił, żeby przesłuchać młodego muzyka, który przyjechał aż z Raciborza. W końcu wyszedł Piotr Zander, gitarzysta zespołu. Powiedział: „Wiesz, mamy już basistę, nie sądzę, że będziesz lepszy od niego. Ale spróbujmy” — opowiada Foryś.
Mieli grać kilkanaście minut, grali ponad godzinę. Wybranemu wcześniej basiście Lombard podziękował, a raciborzanin dostał angaż.

— Spędziłem z zespołem trzy i pół roku, uczestniczyłem w nagraniu, razem ze składankami, dziewięciu płyt. W tym czasie doczekaliśmy się dwóch złotych płyt, jedną dostaliśmy za singiel z utworami „Adriatyk ocean gorący” i „Dwa słowa, dwa światy”, drugą za całokształt — wylicza muzyk.
Lata spędzone w Lombardzie były najlepszymi w życiu Forysia. Robił to, co kocha, z najlepszymi, jego zdaniem muzykami. — Piotr Zander to przecież najlepszy gitarzysta w Polsce, a Gosia Ostrowska ma najciekawszy głos — stwierdza.


Dwa koncerty dziennie

W najlepszych latach grali dwa koncerty dziennie. Występowali na wielkich rockowiskach w Poznaniu czy Katowicach. Na koncerty przychodziło po kilkanaście tysięcy młodych ludzi.
— Bilety, płyty, gadżety związane z zespołami były tanie. Każdego było na nie stać. Teraz jest inaczej — mówi Foryś.

Muzycy z zespołów, które wtedy były na szczycie, przyjaźnili się. Spotykali się po koncertach, imprezowali w hotelach. — Bywało, że przez hotelowe okna leciały telewizory. Byliśmy młodzi, mieliśmy po 20 lat, pieniędzy nie brakowało... — mówi Zbigniew Foryś.

W czasie gdy raciborzanin grał w Lombardzie, jego ojciec zarabiał 300 złotych. On za jeden koncert dostawał 600 zł. Do tego dochodziły pieniądze za płyty. Kiedy zespół sprzedał 100 tysięcy płyt, co wtedy nie było problemem, muzycy dostawali po 50 groszy od jednego egzemplarza.
— Było nas stać na wszystko, chociaż nie mieliśmy np. samochodów. Nie mieliśmy nawet praw jazdy. Jeździło się taksówkami, bo były bardzo tanie — wspomina raciborzanin.

Zbigniew Foryś zjeździł z Lombardem niemal całą Europę. Pamięta jeden z koncertów w Berlinie. — Mieliśmy grać o godzinie 18. Niestety, zapodział się nasz perkusista Przemysław Pahl. Zaczęliśmy bez niego, włączyliśmy automat perkusyjny. Okazało się, że Przemek, który miał głowę do interesów, zapomniał się w czasie zakupów. Do jednego ze sklepów przyszły akurat nowe kremy „Nivea”. Więc nasz perkusista kupował je, żeby później sprzedać towar w Polsce — śmieje się Foryś.


Zemdlał u fryzjera

Pamięta też koncerty w stanie wojennym. Lombard grał wtedy dla żołnierzy. — Były to jedyne nasze występy, które oglądali tylko mężczyźni. Musieli siedzieć na krzesłach, mogli tylko klaskać. Później takie coś widziałem jeszcze tylko w Związku Radzieckim — mówi.
Basista z rozrzewnieniem wspomina teledyski zespołu (- Kazali stać w jednym miejscu i grać — śmieje się dzisiaj) oraz stroje i sceniczne wizerunki.

— Gosia walczyła z nami, bo wszyscy mieliśmy wąsy. Mówiła, że wyglądamy jak homoseksualiści. A my, kiedy Piotrek Zander zgolił wąsy, chcieliśmy go wyrzucić z zespołu — śmieje się.
Dobry wizerunek wymagał poświęceń. Foryś wybrał się kiedyś do fryzjera, żeby zrobić sobie pasemka. Kiedy zobaczył ciekawskie spojrzenia kobiet, zemdlał. Do dziś czuje uraz i nie chodzi do zakładów fryzjerskich!


Chce uczyć młodych

Foryś odszedł z Lombardu w 1984 roku. Przez jakiś czas grał z wokalistką o pseudonimie Gayga. Później wyjechał za granicę. Pracował jako muzyk sesyjny, występował w najlepszych hotelach, grywał na statkach. Do kraju wrócił w zeszłym roku. Próbował zaczepić się w jakimś domu kultury, bo chciał uczyć grania młodych ludzi. Niestety, odprawiono go z kwitkiem. Teraz skrzyknął młodych muzyków i gra z nimi jazz. W zespole śpiewa jego córka, Aleksandra. Przygotowują materiał na płytę.
— Trochę szkoda, że Lombard nie gra w starym składzie. Moglibyśmy jeszcze coś razem zrobić, przecież nie jesteśmy jeszcze tacy starzy — mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: To był rock’n’roll - Racibórz Nasze Miasto

Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto