„Kiedyś będziemy szczęśliwi” to nie pierwszy film, w którym zagrał młody świętochłowiczanin. – Nudziło nam się z kolegą na lekcjach i żeby wyrwać się ze szkoły, zgłosiliśmy się do castingu do filmu „Świnki” Roberta Glińskiego, który odbył się w Gimnazjum – wyjawia nam Daniel Furmaniak. Tam właśnie poznał Pawła Wysoczańskiego.
– Kiedy skończyły się zdjęcia do „Świnek”, postanowiłem sam nakręcić film o marzeniach moich kolegów i koleżanek – dodaje młody świętochłowiczanin. Opowiedział o tym Pawłowi Wysoczańskiemu, który szybko złapał pomysł.
– Po dwóch miesiącach zadzwonił do mnie, by nakręcić film o tym, jak ja kręcę film – wyjaśnia Daniel. Tak się zaczęła wielka przygoda świętochłowiczanina. – Babcia trochę się denerwowała na początku jak przychodzili z kamerami.
Ale przekonaliśmy ją, że ma się normalnie zachowywać, bo to ma być film na faktach, czyli o naszym prawdziwym życiu, czyli jak babcia podaje mi rano śniadanie do stołu, jak rozmawiamy czy też o moich problemach w szkole – opowiada Daniel.
O czym jest film?
„Kiedyś będziemy szczęśliwi" to historia Daniela - młodego chłopaka ze świętochłowickich Lipin, który marzy o nakręceniu własnego filmu. Krąży więc po okolicy z wyposażoną w kamerę komórką, nagrywa sąsiadów, urządza oficjalny casting do swojej produkcji. W domu czeka na niego babcia – kochająca, oddana, ale nie przebierająca w środkach, gdy trzeba wnuka przywrócić do pionu.
W „Kiedyś będziemy szczęśliwi” wątek indywidualnego dążenia do samorealizacji splata się z historią o rodzinnym przywiązaniu. Tło stanowi portret Lipin - nie tak smutnych, jak z początku mogłoby się wydawać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?