Nasza wydra ma na imię Maciek!

- Nie chodziło nam o to, żeby było medialnie. Dlatego nie adoptujemy lwa, aligatora, czy jakiegoś wielbłąda, ale właśnie wydrę. Zapytaliśmy dyrektora ogrodu zoologicznego, które zwierzę wymaga pilnej opieki i zasugerowano nam właśnie Maćka. Postanowiliśmy mu pomóc - mówi Adam Hajduk, starosta raciborski.

Nasz Maciek jest samcem. Został przywieziony do Śląskiego Ogrodu Zoologicznego z pogotowia leśnego w Mikołowie. Jego przysmakiem są ryby słodkowodne, ale nie gardzi też surowym i gotowanym mięsem. Smakują mu też surowe jaja i "sałatki warzywne". Maciek ma towarzyszkę, która też czeka na adopcję przez jakiś samorząd, szkołę albo prywatną osobę. Zresztą nie tylko ona.

- W naszym ogrodzie mamy 251 gatunków zwierząt, w sumie 2900 osobników, a tylko 40 znalazło jak dotąd swojego sponsora - tłumaczy Anna Bała z działu dydaktyki i promocji Śląskiego Oddziału Zoologicznego w Chorzowie.

Przyznaje, że sponsorzy od wydry wolą raczej słonia, czy lwa. - Wszyscy pytają o duże zwierzęta. Nasze słonie od dawna mają opiekunów. Podobnie jest z trzema lwami, które zarezerwowało miasto Katowice, choć umowy jeszcze z nami nie podpisano. Bielika adoptowały Żory - mówi Anna Bała.

W tej sytuacji nie ma się czemu dziwić, że starostwo postanowiło opłacać wydrę (100 złotych miesięcznie), skoro i tak polski orzeł, gigantyczny słoń i król lew, który pasowałby do Zamku Piastowskiego, były zajęte. Można było zastanowić się ewentualnie nad gepardem albo hipopotamem, które wciąż są wolne, ale tu cena była już wyższa - odpowiednio 500 i 1000 złotych. Za drogi w utrzymaniu jest też niedźwiedź brunatny (800 zł).

Dlatego wkrótce przy wybiegu dla wydry w chorzowskim zoo zawiśnie tabliczka z informacją, że sponsoruje ją powiat raciborski. - To będzie dobra promocja dla powiatu - przekonuje Adam Hajduk.