Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Misje specjalne strażników Raciborza

Aleksander Król
aleksander król
Strażnicy miejscy w Raciborzu reagują na nietypowe zgłoszenia. Jeżdżą czasem do miauczących kotów i spadających gruszek

Wczoraj pojawił się u nas na ulicy Czekoladowej kot i nie chce odejść, przyjedźcie - proszą strażników miejskich raciborzanie. Dzwonią też po funkcjonariuszy, gdy nie świecą lampy uliczne albo gruszki spadają na chodnik.
- Takich sygnałów mamy naprawdę sporo, a przecież nie jesteśmy od wszystkiego - zauważa Andrzej Szewczyk, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Raciborzu.

Mieszkańcy mogą liczyć na strażników, gdy na przykład urwą sobie koło albo miskę olejową na dziurze w drodze. - Ostatnio mieliśmy takie zgłoszenie z ulicy Mickiewicza. Dzwonił kierowca, bo zniszczył oponę. Nasze notatki przydają się potem w rozmowach z ubezpieczycielem - przyznaje Szewczyk. To często stosowana praktyka, jednak nasi strażnicy mają też zadania specjalne.

- Jakiś czas temu przyszedł do nas mężczyzna z pustułką w pudełku. Powiedział, że mamy zająć się ptakiem, którego znalazł. Gdy zasugerowaliśmy, że powinien zawieźć pustułkę na przykład do arboretum, nie chciał o tym słyszeć. Uznał, że opieka nad tym ptaszkiem należy do naszych zadań - mówi z uśmiechem Szewczyk. Zresztą strażnicy często mają do czynienia ze zwierzętami.

- We wrześniu patrol jechał do kotka na ulicy Staszica. Ktoś usłyszał miauczenie w zamkniętym garażu i chciał byśmy pomogli. Mieliśmy też w komendzie psa, którego pani znalazła rannego na ulicy Wojska Polskiego. Powiadomiliśmy schronisko dla bezdomnych zwierząt. Zresztą wiele jest zgłoszeń o wałęsających się psach. Czasem jest tak, że informator nawet wie, czyj to pies i uprzejmie donosi na sąsiada - mówi Szewczyk dodając, że łatwiej byłoby, gdyby mieszkańcy załatwili to między sobą. Co ciekawe, waśnie sąsiedzkie w Raciborzu to jednak raczej rzadkość. - Jest kilka rodzin, które kłócą się miedzy sobą od dawna, ale nie jesteśmy w stanie im pomóc - przyznaje.

Strażnicy też niewiele mogą, gdy w mieście pogasną uliczne lampy. - Niedawno mieliśmy taki sygnał z ulicy Głubczyckiej. Na drugi dzień mieszkaniec znów dzwonił i miał pretensje, że dalej jest ciemno. Takie coś powinno się zgłaszać do Vattenfall, a nie nam - mówi zastępca komendanta i dodaje, że zamiast straż, lepiej powiadamiać administrację bloku, gdy na przykład sąsiad zbyt późno i głośno montuje panele w mieszkaniu. Ale strażnicy reagują nawet na najbardziej nietypowe telefony, takie, jak spadające na chodnik gruszki w Markowicach. Bo nawet owoc może być niebezpieczny. - Dziecko, chcąc ominąć gruszki na chodniku mogło wejść na jezdnię, dlatego właściciel musiał posprzątać chodnik - mówi Andrzej Szewczyk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto