[mp]Przypadająca w minioną sobotę 22. rocznica pierwszych częściowo wolnych wyborów stała się okazją do przypomnienia realiów życia w PRL-u, tyle że nie oglądanego przez pryzmat polityki, ale z perspektywy lodówki i talerza. W Warszawie na specjalnej konferencji dyskutowali o tym naukowcy z Instytutu Pamięci Narodowej, a w Rudzie Śląskiej - goście odwiedzający jedyne w Polsce muzeum PRL. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy istnienia tej placówki przez jej progi przewinęło się ponad 7 tysięcy zwiedzających. Monika Żywot, właścicielka muzeum, nie dziwi się dużemu zainteresowaniu epoką PRL-u.
- Ludzie nie przychodzą tutaj z tęsknoty za ustrojem, lecz by powspominać swoją młodość. Przypomnieć sobie swoje marzenia, plany, kolegów i miłości - mówi Monika Żywot. Jak dodaje, wśród zwiedzających są nie tylko Polacy, ale też goście z Niemiec, Francji, Włoch, Czech czy nawet Stanów Zjednoczonych.
- Sporo osób z rozrzewnieniem wspomina zapewne też smak domowego jedzenia. Bo braki w zaopatrzeniu sklepów gospodynie rekompensowały przygotowując w domu potrawy z naturalnych produktów - zwraca uwagę dr Andrzej Zawistowski, naczelnik Wydziału Edukacji Historycznej Biura Edukacji Publicznej IPN. Jak podkreśla, mimo permanentnego braku towarów w sklepach (przez połowę okresu PRL obowiązywały kartki na żywność), domowe lodówki nigdy nie świeciły pustkami. A podczas towarzyskich spotkań stoły nieraz aż uginały się od jedzenia.
NAPISZ JAKIE POTRAWY KOJARZĄ CI SIĘ Z CZASAMI PRL
- Działał tu taki typowo polski mechanizm: zastaw się, a postaw się. Sprzyjał temu fakt, iż wiele osób z miast miało rodziny na wsi i zawsze mogło liczyć na jakieś wsparcie z ich strony - mówi dr Zawistowski.
- Nigdy nie zapomnę tej podróży z Opolszczyzny w czasie stanu wojennego. Na drogach wojskowe kontrole, a my wieźliśmy samochodem żywego prosiaka. To było traumatyczne przeżycie - opowiada Tomek Włochowicz z Katowic, którego w sobotę spotkaliśmy w rudzkim muzeum.
Z czym zatem kojarzy nam się PRL-owskie menu? Z wolnym od konserwantów domowym jedzeniem, smakiem "krakowskiej suchej" czy może raczej z lemoniadą z woreczka, wyrobami czekoladopodobnymi, dżemem pomarańczowym z dyni lub mlekiem w butelce z aluminiowym kapslem? A może z kubańskimi cytrusami, chlebem z cukrem i "wiekowym" jajeczkiem na zakąskę w lokalu II kat.? Dr Zawistowski nie ma złudzeń: sentyment do "starych, dobrych" czasów zawsze wygra z rzeczywistością, jak piękna by ona nie była.
- Bo nawet z dawnej biedy wolimy pamiętać to, co dobre -mówi dr Andrzej Zawistowski.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?