PKP wystawiło zrujnowany, nieremontowany od lat dworzec kolejowy w Raciborzu na sprzedaż za 2,79 mln złotych. Nie za dużo chcą za coś takiego? - pytamy prezydenta Mirosława Lenka. - Nie jestem rzeczoznawcą i nie mnie oceniać kwotę minimalną. Szczerzę jednak wątpię, czy znajdzie się nabywca. Ja się do przetargu na pewno nie wybieram - mówi Mirosław Lenk.
Jeśli okaże się, że kosmiczna cena za obiekt nie skusi jednak potencjalnych inwestorów - czego należy się spodziewać - dworzec będzie niszczał kolejne dekady? - Ja nie zamierzam rezygnować z prób ratowania dworca, ale miasto nie może być tak traktowane przez kolej, jak dotychczas. Wciąż PKP nie traktuje nas jako partnera - mówi Lenk.
Dodaje, że gdyby miasto dostało dworzec za darmo, w zamian utrzymywałoby funkcje związane z ruchem pasażerskim. - Oczywiście każdy płaciłby za utrzymanie swojej części - dodaje Lenk. - Podkreślam, że nam nie zależy na dworcu, by na nim zarabiać, a jedynie chcemy ulżyć trochę mieszkańcom i pasażerom, którzy codziennie muszą oglądać szpetny obiekt. Racibórz to nie Warszawa, gdzie przy dworcu jest piękna galeria. To nie Katowice, gdzie sam ruch wystarczy - zauważa Lenk. Dodaje, że jeśli nikt nie podejdzie do przetargu, po raz kolejny wyśle propozycje do dyrekcji PKP w Warszawie przejęcia dworca przez miasto.
Na PKP Racibórz nie robi specjalnego wrażenia. - Sprzedajemy 54 dworce w całym kraju. Jeśli pierwszy przetarg 26 lipca się nie powiedzie, ogłosimy kolejny na jesień - mówi Tomasz Kowalski, rzecznik grupy PKP. A co jeśli i tym razem się nie powiedzie? Mamy czas.
ZOBACZ:
Dworzec PKP w Raciborzu - wszystko o kolei
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?