Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cuda pod Raciborzem. Uzdrowionych jest wielu

Aleksander Król
Klaudia Herud z Pietrowic Wielkich jest ładną brunetką. Ma osiemnaście lat, chodzi do raciborskiego ekonomika i podobnie jak jej rówieśnicy, ma tysiąc pomysłów na swoją przyszłość. Będzie mogła je zrealizować, bo… napiła się wody ze "studni życia".

Cudowne źródełko bije pod drewnianym kościółkiem Św. Krzyża w Pietrowicach, gdzie znajduje się obraz ukrzyżowanego. Miejscowi wierzą, że malowidło i woda stąd mają… moc uzdrawiania. Posłuchajcie.

Klaudia miała jedenaście lat, gdy zaczęła skarżyć się na ból w klatce piersiowej. Najpierw podejrzewano kłopoty z sercem. Ale to nie było to. Minęły cztery miesiące nim lekarze postawili właściwą, straszną diagnozę: chłoniak, nowotwór złośliwy w zaawansowanym stadium rozwoju.

- To była rozpacz. Nigdy nie przeżyliśmy niczego gorszego - wspomina Jan Herud, ojciec dziewczynki, któremu łzy cisną się do oczu, mimo że od tamtego czasu minęło wiele lat. - Nie opuszczałam córki ani na chwilę, mąż pojechał do Świętego Krzyża - mówi pani Krystyna, mama Klaudii. Rodzina poprosiła księdza proboszcza o zorganizowanie mszy przy cudownym obrazie. Modliło się wiele osób. Była cała klasa Klaudii. - Po mszy zawiozłem córce wodę ze źródełka. Po miesiącu wykonano kolejną tomografię komputerową. Guza nie było - mówi wzruszony ojciec.

Herudowie mieszkają w domu, który należał kiedyś do gospodarza Kawki. To on zwoził drewno, potrzebne do budowy kościoła świętego krzyża.
- Kawka ufundował też monstrancję, która do dziś jest używana przy Św. Krzyżu - mówi Herud. Cudów w Pietrowicach było jednak więcej, m.in. w domu rodziny Klobuczek.

- W 1993 roku złamałam nogę w kilku miejscach. To była poważna sprawa, ale nie zgodziłam się na operację. Ordynator oddziału chirurgicznego, któremu powiedziałam, że stanie się cud tylko się roześmiał. Usłyszałam też od innego lekarza, że po 10 latach będę miała zwyrodnienie i nie będę chodzić - wspomina Maria Kluboczek. Jednak nie straciła wiary. Zawiązała sobie na nodze chusteczkę, którą wcześniej otarto cudowny obraz Św. Krzyża. Po kilku tygodniach wykonano zdjęcie rentgenowskie nogi. - Lekarz, który je oglądał "opadł" na krzesło i długo nic nie mówił. Potem powiedział, że to niemożliwe. Z nogą było wszystko w porządku - mówi.

Cudu doświadczył także jej mąż Wiktor. - W 2001 r. stwierdzono u mnie nowotwór złośliwy krtani. Ze szpitala w Raciborzu postanowiono przetransportować mnie do Zabrza, by tam usunąć struny głosowe i założyć mi rurkę. Żona uprosiła, by zostawili mnie w Raciborzu - wspomina Wiktor. Maria zawiązała mężowi na szyi chusteczkę otartą o cudowny obraz. - Pani doktor powiedziała, że jestem bardzo wierząca i że ona też przed każdą operacją chodzi modlić się do kaplicy. Była młodziutka, ale powiedziała, że spróbuje sama operować i nie założy rurki - wspomina Maria. Podczas operacji wycięto tylko jedną strunę głosową i pobrano wycinki do badań na obecność nowotworu. Wszystkie miały ujemny wynik.

- Spisaliśmy już wiele relacji o cudownych uzdrowieniach - mówi ks. Damian Rangosz, proboszcz z Pietrowic.

Legenda o świętym Krzyżu
Pasterze zauważyli przy źródle "światło". Poszli tam i znaleźli w wodzie zawiniątko, którego nie mogli wyciągnąć. Ksiądz wyciągnął je za pomocą krzyża. Okazało się, że był to obraz "Ukrzyżowanego Chrystusa". Postanowiono zbudować kościół na wzgórzu, ale robota nie szła. Zwożone drewno codziennie znajdowano w dolinie - przy źródle. W końcu postanowiono zbudować kościół.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto