Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bieńkowice: Stulatka w formie

Adrian Kapeta
Jan Socha z synem Robertem podkreślają, że sikawka z Bieńkowic wciąż nie ma konkurencji.
Jan Socha z synem Robertem podkreślają, że sikawka z Bieńkowic wciąż nie ma konkurencji.
Wielka radość w Bieńkowicach pod Raciborzem! Miejscowi strażacy-ochotnicy zrobili furorę na III Europejskich i VI Krajowych Zawodach Sikawek Konnych w Cichowie.

Wielka radość w Bieńkowicach pod Raciborzem! Miejscowi strażacy-ochotnicy zrobili furorę na III Europejskich i VI Krajowych Zawodach Sikawek Konnych w Cichowie. Wrócili do domów z trzema pucharami! Kiedy nocą wjeżdżali do wsi, witali ich mieszkańcy wsi, na czele z wójtem Krzyżanowic Leonardem Fulneczkiem i ojcem Marcelim Dębskim, kapelanem strażaków powiatu raciborskiego.

- To nasz prezent dla naszej sikawki, która w tym roku ma sto lat, i podziękowanie dla przodków, którzy ją ufundowali - tłumaczy Jan Socha, miejscowy kowal, którego rodzina od lat opiekuje się zabytkową sikawką. Nasi strażacy-ochotnicy zajęli pierwsze miejsce w ćwiczeniu bojowym mężczyzn, pobili także rekord toru przeszkód.

- Rekord do tej pory wynosił 31 sekund, my uwinęliśmy się w 30 sekund! - mówi Jan Socha.

Tor przeszkód mierzył 90 metrów. Strażacy musieli pokonać równoważnię, drabinki, przeczołgać się w tunelu, odwrócić tarczę strumieniem wody. Wypadli znakomicie.

Wysoko została też oceniona sama sikawka, chociaż zajęła dopiero trzecie miejsce. - Ale zasługiwała na pierwsze! Organizatorzy już chyba nie chcieli przyznawać nam trzeciego pierwszego miejsca! - śmieją się strażacy z Bieńkowic. - To duży sukces. W zawodach uczestniczyły 54 sikawki z całej Europy! - mówi Jan Socha.

Oprócz pucharów, strażacy dostali także cenne nagrody. To sześć mundurów, hełm żaroodporny, trzy węże strażackie oraz tysiąc złotych

do wydania w sklepie ze sprzętem pożarniczym.

Strażacy z Bieńkowic zapowiadają, że teraz pojadą ze swoją sikawką na mistrzostwa świata!

Strażacka sikawka jest dumą całych Bieńkowic. Została wyprodukowana w 1906 roku w Paczkowie koło Nysy. Do dzisiaj zachowała się oryginalna tabliczka znamionowa! Do sikawki wchodziło trzysta litrów wody. Maszyna gasiła pożary jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku. Po raz ostatni wyjechała do akcji w 1961 roku. Później była już tylko czyszczona i konserwowana. Obecnie stoi w dawnej remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Bieńkowicach. Wyjeżdża już tylko na zawody i specjalne uroczystości, na przykład dożynki. W każdej chwili mogłaby wziąć jeszcze udział w akcji gaśniczej, ale nie ma takiej potrzeby. Sikawką opiekują się Jan Socha i jego syn Robert. To rodzinna tradycja. - Nasz rodzina zajmuje się sikawką od 1906 roku! - podkreśla Jan Socha. Zwycięską drużynę tworzyli: Jan Socha - kapitan i trener, Robert Socha - dowódca sekcji, Maksymilian Galda i Walter Witeczek (prezes OSP) - powozili koniami, Artur Witeczek, Mariusz Ćwik, Marek Lasak, Konrad Miketa, Daniel Ćwik i Adrian Popela.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto