Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mój Racibórz - Irena Będkowska z UTW: Kiedyś nie bałam się wracać do domu

Aleksander Król
O dawnych kawiarniach Raciborza oraz piknikach na górce Zamberg opowiada Irena Będkowska, z Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

Podobno przyfrunęła Pani na Śląsk jak ta gąska…
[Śmiech] Za Jasiem do Śląska… Zanim tu przyjechałam w 1971 roku koleżanki ze Studium Nauczycielskiego w Piotrkowie Trybunalskim śmiały się, że wyjdę tu za Jasia górnika. I rzeczywiście, na pierwszym dancingu w Oborze, do której poszłam z koleżankami, poznałam mężczyznę, który przedstawił się - "jestem Jasiek". Ale miałyśmy ubaw.

Ale w Oborze bywała Pani częściej. Gdzie jeszcze bawili się wówczas młodzi?
Często chodziliśmy do Tęczowej. Mieliśmy tam swój stolik przy oknie. Pamiętam, jak raz z koleżankami postanowiłyśmy poderwać mężczyzn siedzących przy stoliku obok. Ustawiliśmy puste puszki po soku, koleżanka szturchnęła łokciem, a one potoczyły się po całej kawiarni. Panowie wstali ze stołków i zaczęli nam pomagać [Śmiech]. Chodziliśmy też do innych kawiarni: Hajduczka na Mickiewicza, do Basztowej, gdzie w tej chwili jest sklep meblowy. Szkoda, że nie ma już tych kawiarni z młodości.

Pewnie dużo jest takich miejsc, które miło pani wspomina, a już ich nie ma?
Owszem, wolny czas spędzaliśmy na górce Zamberg, która znajdowała się na Ostrogu, blisko kościoła. To było ulubione miejsce raciborzan. W niedzielę z kocami się tam chodziło. Pamiętam, jak jeździło się do Obory nad staw. Na środku była wysepka. Niby zakazane były kąpiele, ale jak nie było niczego innego...
Racibórz był wówczas bardzo zielony. Pamiętam ładne kompozycje kwiatowe na Rynku i na ul. Mickiewicza. Na jednym klombie z kwiatów utworzona była data i ona codziennie się zmieniała. Pracownicy zieleni miejskiej przestawiali te kwiatki, żeby się zgadzało. W tamtych czasach nie bałam się wracać w nocy do domu z Ostroga, gdy do 22 pracowałam w Domu Dziecka.

Nie od początku mieszkała Pani na Katowickiej...
Tutaj niczego dawniej nie było. Pamiętam, jak z Jerzym, moim chłopakiem, którego poznałam w 1971 roku (a dziś mężem) szliśmy na spacer. Powiedział, że na rogu między Opawską (wtedy Wieczorka) i Ocicką będą budować wieżowiec. Powiedziałam, że nie chciałabym tu mieszkać. Jak na ironię, potem się tu wprowadziliśmy. A wcześniej, po przyjeździe do Raciborza mieszkałam w izolatce w Domu Dziecka na Pl. Kościelnym (dziś pl. Okrzei), gdzie pracowałam, a potem na Wileńskiej (Fornalska).

Długo pracowała pani w Domu Dziecka?
Dwa lata, potem przeniosłam się do Szkoły Podstawowej nr 2 na Płoni, a po urodzeniu syna, po jakimś czasie podjęłam pracę w wodociągach. I tak lata chodziłam tą samą drogą - Waryńskiego obok zakładu karnego, do Wodociągów. Jak zaczęłam pracę w Wodociągach, teren przed zakładem karnym sprzątali starsi więźniowie i zawsze się kłaniali. A po 30 latach wszystko się zmieniło i "dzień dobry mówią dziś młodzi więźniowie. A.KRÓL

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto