Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do harcerstwa należało kiedyś pół Raciborza

Aleksander Król
O hardych harcerzach, obozach i ogniskach mówi dr Janina Konopnicka wykładowca PWSZ i Uniwersytetu III Wieku w Raciborzu.

W Raciborzu wiele osób kojarzy pani nazwisko z harcerstwem, z którego kiedyś słynęło nasze miasto…

To także zasługa mojego ojca, który kochał harcerstwo. Do tego stopnia, że przed śmiercią prosił nawet, by jego pierwszy krzyż, który zdobył przed wojną dać mu do trumny. To było dla niego tak ważne. Do Raciborza przyjechaliśmy w 1956 roku spod Jarosławia. Rok później mój ojciec, Leon Konopnicki założył pierwszą drużyną harcerską w Technikum Mechanicznym. Potem został komendantem hufca w Raciborzu, jednym z pierwszych po wyzwoleniu. Niedawno mieliśmy spotkanie instruktorów ZHP seniorów. Przyjechali z Warszawy, Opola i innych miast. Wszyscy wspominali, że hufiec raciborski to był najliczniejszy, najlepiej prosperujący hufiec w województwie opolskim.

Zanim założyła Pani własną drużynę, a potem została harcmistrzem, miała Pani wiele wspaniałych przeżyć z obozów z dzieciństwa...

Jako dziecko jeździłam z rodzicami na obozy. Pamiętam np. ten w Chojnach, na który pojechała 13 drużyna im. Zawiszy Czarnego w Technikum Mechanicznym. Była tam cała nasza rodzina. Pamiętam, jak harcerze myli naczynia w rzece, szorowali je piaskiem. Ja im pomagałam, a oni w pewnym momencie wsadzili mnie do tego wielkiego garnka i puścili na wodę. To było przeżycie! W szóstej klasie sama pojechałam na obóz do Istebnej, a potem, kiedy przyjechałam do Raciborza w mojej szkole - "trzynastce" zaproponowano mi, bym poprowadziła drużynę zuchową. To było dokładnie 50 lat temu. Będąc szóstoklasistką, byłam bardzo ważną osobą w szkole. Dyrektor dał mi nawet klucze do pokoju nauczycielskiego. Takie były początki mojego harcerstwa. Wspaniałe czasy - pamiętam te piękne obozy w Rudach Wielkich, gdzie jako instruktorka, a potem komendant kolonii, jeździłam przez lata.

Dawniej do harcerstwa należało "pół Raciborza"…

90 procent młodzieży w Szkole Podstawowej nr 2, w której uczyłam należało do harcerstwa. Moją klasę prowadziłam metodą zuchową. Dzieci nie siedziały tradycyjnie w ławkach, tylko szóstkami. Tak jak drużyny zuchowe są podzielone na szóstki, a na ich czele jest szóstkowy, tak było i u nas. Zawsze na rozpoczęcie zajęć, szóstkowi meldowali. Mieliśmy swój totem. Odwoływało się do prawa, była dyscyplina.

Dziś prowadzenie klasy metodą zuchową w szkole byłoby możliwe?

Bardzo by się to przydało młodzieży. Ale byłoby trudno znaleźć osoby do prowadzenia. Jak pan Osuchowski został po raz drugi prezydentem, powiedział mi tak: "Mam do Pani prośbę, żeby pomogła mi Pani reaktywować harcerstwo w Raciborzu. I ja się zgodziłam. Przygotowaliśmy kosztorys, program. Pracowałam na uczelni i chciałam wykorzystać PWSZ w Raciborzu jako bazę. Chciałam żeby zakupiono mundurki dla studentów, którzy zostaliby przeszkoleni. Pojechaliby na obóz do Pleśnej i po przeszkoleniu poszliby do szkół. Przez 3 lata mieliby praktyki w szkołach. Na koniec dostaliby zaliczenie za to i wypuszczeni w świat. Plan był dobry. Ale choroba ojca nie pozwoliła mi zrealizować tego zadania. Przepraszam.

Co się stało z harcerzami z Raciborza, przecież to były rzesze ludzi. Dlaczego harcerstwo u nas upadło?

Nieodpowiedni ludzie znaleźli się na stanowiskach. A szkoda, bo tradycje były piękne. I wciąż wszędzie spotyka się harcerzy. Gdzie by nie pójść tam harcerz - idziesz do lekarza i wspominasz obozy. Rejestrujesz samochód i mówisz o wartach.

Harcerstwo wyrabia wiele cennych cech…
Rodzą się wielkie przyjaźnie na lata. Dzięki harcerstwu nabiera się odwagi w kontaktach. Harcerze to świetni organizatorzy - nawet teraz gdy robię przyjęcie u siebie, koleżanki mówią mi, że wszystko u mnie zawsze musi być perfect. Harcerstwo nauczyło mnie wiary w siebie, samodzielności.

Harcerze to hardzi ludzie…
Pamiętam, jak w 1983 r. pojechaliśmy na obóz do NRD. Wielki pociąg z Katowic jechał do Drezna. Ja byłam odpowiedzialna za 20 osób z Raciborza. Odbyły się tam mistrzostwa i Racibórz zdobył dużo medali. Gospodarze mieli do nas pretensje. Mówili, że dzieci ze Szkół Mistrzostwa Sportowego mieli startować osobno. Myśleli, że jeden z naszych do takiej szkoły chodzi, bo wszystkich zakasował. Był najmłodszy i obwieszony medalami. Powiedzieli, że nie może dostać medalu za strzelanie, bo nie ma 11 lat. Jemu było wszystko jedno, bo wygrał inne dyscypliny, ale nasi harcerze się postawili. Jak to, medal nam zabierają? Gwizdali. Zobaczyłam wojowniczą młodzież.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto