W Grzechyni, rodzinnej miejscowości ks. Piotra Natanka, gdzie zbudował pustelnię, większość mieszkańców jest oburzona tym, że kuria zabroniła mu nauczać na uniwersytecie papieskim i występować publicznie. - Nie pije, nie pali, baby nie ma... - mówią. - Ale ogłosił, że w Episkopacie są masoni - dopytujemy. - E... tam.
Po wielu skargach osób duchownych i świeckich, kuria w 2009 roku powołała komisję teologiczną, która zajęła się sprawą kontrowersyjnego kapłana. W marcu 2010 roku kardynał Dziwisz zakazał mu publicznych wystąpień, umieszczania kazań w internecie, brania udziału w konferencjach. Nie poskutkowało.
23 maja 2011 r. kardynał zakazał ks. Natankowi wykładać na Uniwersytecie Jana Pawła II w Krakowie. W oświadczeniu czytamy m.in., że tezy ks. Natanka są pełne teologicznych błędów, "fantazyjne" i ocierają się o śmieszność".
Do księdza Natanka przyjeżdżają z całego kraju. - A nawet z Australii, wie pani, gdzie jest Australia? Dwadzieścia osiem godzin w samolocie. Dwa razy byli jedni i ci sami. A jak figura była poświęcana, z 38 państw byli ludzie. Dwa i pół tysiąca. Na cały świat było głośno o tym - mówi niebieskooki, sympatyczny starszy pan. To ojciec księdza Piotra Natanka. Mieszka tu razem z żoną i synem.
Opowiada, że kiedy ponad 20 lat temu kupili ten kawałek ziemi, nic na niej nie było. A teraz to zadbane gospodarstwo. 30 kur daje jajka, kozy (łaszą się zupełnie jak psy) - mleko.
- Mielimy tam nad rzeką taki namiot, on w namiocie spał. Ale przyszedł wiatr i wszystko porwał - pokazuje ojciec ks. Natanka. - Dlatego trzeba było zbudować pustelnię.
Jest bardzo dumny z syna. - Jak się wyświęcił, był tylko rok w Oświęcimiu na parafii i zaraz go z miejsca biskupi wysłali na studia. Bo on jest ogromnie zdolny. 20 lat studiował, a teraz doktor habilitowany. Spokojnie by mógł iść na profesora - mówi.
Słyszał o tym, że kurii działania jego syna się nie podobają. Jednak stoi murem za swoim dzieckiem. - A coś tam w Krakowie bajtlują, to bajtlować można byle jak. Nie mogli patrzeć na to, co tu powstało.
Ks. Natanek skończył się modlić. Pisklę gąski wziął na ręce. - W czym mogę pomóc? Z dziennikarzami nie rozmawiam. Są nieuczciwi - ucina i grzecznie wyprasza za drzwi.
Bardziej rozmowni są mieszkańcy Grzechyni. - Nie lubi mediów, bo go wyśmiali ci z TVN, że o tych czerwonych paznokciach mówił, że to znaczy że dziecko może być w sekcie czy subkulturze. A on przecież chciał tylko wytłumaczyć, co czyha na młodzież. Żeby rodzice wiedzieli, jak rozpoznać sekty, satanistów, żeby uważali. To co, źle powiedział? - pyta Stanisława Bogdanik. Chodzi na msze do księdza Natanka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?